Sytuacja miała początek w dużych miastach, gdzie mieszkania wynajmowane są studentom. Następnie inwestycje tego typu opanowały kraj. Nie inaczej sprawa ma miejsce w Głogowie na Dolnym Śląsku, w którym mieszka ponad 60 tysięcy mieszkańców.
Ciekawą historię opowiada nam Pan Marek, który planował zakup takiego mieszkania właśnie pod wynajem 2 lata temu.-Zadzwoniłem do sprzedającego.
Okazało się, że to nie jedyne jego mieszkanie, które służyło do wynajmu. Z racji tego, że nie był on z Głogowa to umówiliśmy się na sobotę. Przed nami też miał ktoś oglądać te lokum. Gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyliśmy długą kolejkę przed klatką rodem z PRL-u.
Okazało się, że byli to chętni na mieszkanie. Puentą tej sytuacji jest to, że nie mieliśmy nawet możliwości kupić tego mieszkania. Zostało ono sprzedane za gotówkę podczas oglądania przed nami.- Sytuacja niczym z produkcji Barei.
Ogromne zainteresowanie danym produktem zwiastuje jego kryzys w przyszłości, bo nieproporcjonalnie napędza ceny. Tutaj było nie inaczej a sytuacji pomógł kryzys i konflikt zbrojny na Ukrainie.
CZEKAJĄ NAS SPADKI?
Obrońcy inwestowania w nieruchomości mawiają, że spadki są niemożliwe. Uzasadniają swoje zdanie faktem, że mamy do czynienia z ogromną inflacją.
W dodatku od wybuchu konfliktu na Ukrainie ceny materiałów budowlanych wzrosły kilkukrotnie. Argument ten ma zdecydowanie racje bytu.
Niestety najnowsze dane z rynku nieruchomości mówią nam, że jednak przed obniżką cen nie uciekniemy. Mowa tutaj o popycie na nowo wybudowane mieszkania.
Ten drastycznie spadł. Ciekawe dane upowszechnił portal rynekpierwotny.pl.
Z nich możemy się dowiedzieć, że w ciągu trzech pierwszych kwartałów tego roku deweloperzy sprzedali ok 25,5 tysiąca mieszkań. Jest to aż o 37 procent mniej w stosunku do tego samego okresu rok wcześniej.
Stojące mieszkania mogą oznaczać wymuszone obniżki. Powodem tego stanu rzeczy są rzecz jasna kredyty, które są dużym motorem napędowym rynku nieruchomości.
Obecne obawy związane ze zmiennymi stopami procentowymi powodują, ze zainteresowaniem pożyczkami w Polsce drastycznie spadło.
Z drugiej strony osoby z gotówką szukające inwestycji obecnie wstrzymują się bo są świadome, że obniżki mogą nadejść.
To daje nam łączne zahamowanie popytu, które suma summarum według specjalistów powinno mieć wpływ na ceny.
KOGO BĘDZIE STAĆ?
Czy to oznacza, że nieruchomości kupimy za kwoty sprzed kilku lat? O tym eksperci radzą nam zapomnieć. Niestety obniżki, które są tak triumfalnie zapowiadane w sieci mają drugie dno.
Dotyczą one zależności od rynku. Co to znaczy? Weźmy tu przykład mieszkania w małym mieście. Jeśli dziś cena za metr wynosi 6000zł, a za rok będzie wynosiła 5800zł będziemy mogli mówić o niemałej obniżce.
Dlaczego skoro jest to tylko 200zł na metr? Otóż cenę rynkową należy będzie porównać do inflacji, która nie spada. Jeśli ta będzie wynosiła 15% to oznaczać będzie, że cena mieszkania, która się nie zmienia straciła na wartości aż 15 %.
Niestety w tym miejscu warto zaznaczyć, że wiele osób, które planują zakup mieszkania na własne potrzeby mogą mieć problem z uzbieraniem takiej gotówki.
Na rynek wejdą prawdopodobnie wtedy inwestorzy, którzy gotówką wykupią okazję. To jaki będzie stosunek okazji do liczby inwestorów wyklaruje nam ceny nieruchomości.
Jeśli mieszkania zaczną być wykupowane obniżki możemy w ogóle nie zauważyć. Jeśli jednak będą stały puste w danych miejscowościach, tam będzie można liczyć na niezłe rabaty.
Autor; M.G