• FELIETON

22 sierpnia 2022

Fantazje przedkładam ponad realnością życia

Nic tak bowiem nie rozgrzewa moich pragnień i nie motywuje mnie do działania jak moje iluzje.

Nauczyłem się ich, gdy byłem jeszcze małych chłopcem w szortach na szelkach. Sądziłem, że to dobre duchy, które odwiedzają naszą głowę.

Zawsze przyjemne i niekiedy ciekawsze od opowiadań w książkach dla dzieci. Nie wymyśliłem tego, ale przeczytałem w jakiejś opowieści o Indianach.

Apaczach albo Siuksach, którzy właśnie fantazje uznawali za część swojego jestestwa. Coś naturalnego, czego nie wolno wypędzać z głowy, tylko traktować jako część swojego życia.

Rozwiewały się zaraz po tym, gdy wychodziłem na podwórko i grałem w piłę albo bawiłem się w wojnę. Najbardziej pamiętam te, po których czerwieniłem się jak młoda marchewka, gdy w moim umyśle zaczęły się pojawiać fantazje na temat rudej Remuszki Pich z siódmej „b”.

Teraz już wiem, że miałem do nich prawo i wcale nie były takie sprośne. Szkoda, że Remuszka się o nich nigdy nie dowiedziała, bo jak teraz sobie przypominam były piękne i wykraczały poza zwyczajność, która jest częścią tego o czym przekonałem się trochę później. 

Od lat praktykuje fantazjowanie już bardziej jako sztukę niż umysłowe bajdurzenie o czymś tam. Rozwija strategiczne myślenie przez swoje abstrakcje i daje motywacje do działania dzięki pięknym zakończeniom, które wymyślam.

Rozbudza moją ciekawość, gdy naturalność rzeczywistości styka się z moimi imaginacjami. Za każdym razem, gdy pobudzam mój umysł do snucia jakiś nieprawdopodobieństw zadaję sobie także pytanie, czy aby fantazje są mniej realne od rzeczywistości, która nas otacza?

Dlatego mają na mnie taki wpływ od najmłodszych lat. Może wszystko dookoła jest tylko wymyślone, a o tym co jest faktycznie prawdziwe dowiemy się dopiero, gdy nasz umysł przejdzie w jakąś nieskończoność? Kto wie…, któż to wie…?  

Autor/zdjęcie; Jakub Urbański

_______________________________