
Dania we wrześniu zniosła wszystkie obostrzenia wprowadzone w związku z epidemią koronawirusa, stając się pierwszym krajem Unii Europejskiej, który wrócił do „normalności”.
Duńskie władze oświadczyły wówczas, że wirus „nie jest już krytycznym zagrożeniem dla społeczeństwa”, w związku z wysokim poziomem wyszczepienia przeciw C-19, niskim wskaźnikiem ciężkich przypadków COVID-19 i zgonów.
Od 13 sierpnia Dania zniosła również obowiązek noszenia masek w środkach transportu publicznego.
Obecnie kraj doświadcza gwałtownego wzrostu zakażeń COVID.
Tydzień z rzędu odnotowano ponad 1000 dziennych przypadków COVID.
„Jeśli mamy utrzymać Danię otwartą, musimy mieć więcej osób, które otrzymają szczepionkę” – powiedział minister zdrowia Magnus Heunicke. „Wiedzieliśmy, że wzrost (infekcji) nadejdzie jesienią. Ale nie jest tajemnicą, że wzrost przyszedł dość szybko już w październiku”.
Wiadomość ministra pojawiła się po tym, jak liczba pacjentów hospitalizowanych z koronawirusem w Danii po raz pierwszy od miesięcy zbliżyła się do 200.
55 proc. przypadków w zeszłym tygodniu było wśród w pełni zaszczepionych. Trzeba to oczywiście postrzegać w związku z faktem, że stanowią one 75 proc. ludności. Innymi słowy, efekt szczepionek jest nadal świetny, ale ważne jest, aby zaszczepiony mógł być również przetestowany pod kątem objawów. – napisał we wtorek Heunicke na Twitterze.

W zeszłym roku rząd próbował uchwalić prawo które pozwalałoby na przymusowe szczepienie każdego obywatela. Do tego barbarzyństwa miała zostać wykorzystana policja, aby fizycznie zatrzymywać ludzi i przytrzymywać ich podczas „szczepienia dla ich dobra”. Wysiłki te zaniechano po masowych protestach.
„Usuwamy z ustawy o epidemii wszelkie formy przymusowych szczepień, ponieważ uważamy, że informacje i otwartość są lepsze w przypadku szczepień niż groźby i siła” – powiedział wówczas minister zdrowia Magnus Heunicke.
źródło; thelocal.dk