„Najbardziej samotny chłopak na świecie” łączy różne perspektywy. W filmie spotykają się zombie – motyw tradycyjnie kojarzący się z horrorem – jak również komediowe dialogi i zdarzenia, a wszystko łączy motyw przyjaźni i rodziny.
Oliver to najbardziej samotny chłopak na świecie. Nie ma przyjaciół ani rodziny. Mieszka sam, a jego ulubione zajęcie to oglądanie „Alfa” w TV. Regularnie odwiedza go dwójka pracowników opieki społecznej.
Pewnego dnia dostaje ultimatum: albo znajdzie przyjaciół, albo trafi do placówki opiekuńczej. Proste? Nie, jeśli się jest lokalnym dziwadłem.
Olivier lubi swoje życie, więc będzie dążył do celu po trupach, i to dosłownie… Z lokalnego cmentarza odkopuje sobie całą rodzinę plus jamniczka. Teraz pozostaje tylko przekonać opiekę społeczną, że zadanie zostało wykonane.
Tylko jak to zrobić, jeśli cała rodzinka to zombie?
Jak mówi reżyser Martin Owen – „Najbardziej samotny chłopak na świecie” to wyjątkowy film, w którym pojawiają się znane motywy. Film ma urok produkcji z lat osiemdziesiątych i swój własny styl, który wymyka się definicjom. Dla mnie ten film to mieszanka moich ulubionych obrazów, takich jak „Edward Nożycoręki” lub „Sok z żuka”, ale ma też w sobie coś ze współczesnych historii o dorastaniu, takich jak „Juno” lub „Wiecznie żywy”.
W rolach głównych – zdobywca nagrody Screen International Star of Tomorrow i wyróżnienia „Variety”: 10 Brits to Watch for 2021 feature – Max Harwood oraz gwiazda serii „After” – Hero Fiennes Tiffin.